poniedziałek, 3 listopada 2008

Konińska ballada herbowa

O! Koninianie-z zacnego grodu
-historię tę dziś wam opowiem
prawda-legenda ? Ba! Czemu dęba
-na herbu tarczy- staje śnieżysty ogier?...

Tysiąc lat temu (nawet z okładem)
-władcą warciańskich tych stron
był polski rycerz- bohater krucjat
-dzielny Chrobrego woj- Kon.

On to samotrzeć w puszczę wyruszał
-gdzie wiedźmy , nimfy , najady...
Dumał i krążył po uroczyskach-
- rycerskie składając- ballady.

Już to z krzyżowej idąc wyprawy
-snuł strofy miłosnej poezji,
a dedykował swej damie serca
-arabskiej księżniczce -Renezji.

Miłość prawdziwa acz niespełniona
-jak pogoń za jednorożcem.
Gdy nizał wiersze-jak kopią pierścień
-koń poniósł go na manowce.

Zgubił się rycerz w leśnych ostępach
Fatum- bo przed nim zgraja wyrasta
-wołają- "stój -zsiadaj z konia"
-to leśni zbójcy-łupieżców hałastra.

Kon-on ze śmiercią często potykał,
-dobywa miecz-by się bronić...
Nagle bór zadrżał-jakby grzmot poniósł
-jak tentent-tabunu koni.

Szarpnął wędzidło czarny koń herszta
-co to był nimi dowodził:
czmychać po bagnach i zagajnikach
-ni chybi- odsiecz nadchodzi...!

Z trzaskiem gałęzi i wizgiem ptasim
-szły hurmą- krociowym stadem
na szpicy biały spieniony ogier
- ćmę końskiej dziczy- wiódł chmarę.

Kon stał zdumiony i ...ocalony
-cisnąc w pamięci swej stygmat
-w sukurs tajemna moc dała konie
a maści białej rumak - miał skrzydła...

I odtąd rycerz Kon już z -Konina
-niezwyciężony w turniejach
rycerz - poeta-miał tarczę z herbem
( co już ujęte jest w dziejach)

..................................................................

Gdzie Bieniszewskiej Puszczy- bezdroża
-podobno widziano już nie raz
galop widm koni- które prowadził
arab skrzydlaty jak - Pegaz

I tu pointa truchtem przybywa
( ma semantyczną przyczynę)
-bo w pewnych bractwach po piórze
-Konin zwą - Pegazinem!!!

Autor- Tadeusz Buraczewski
(Satyryk z Redy) mój serdeczny przyjaciel:)))

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...