środa, 26 lutego 2014

Świat porzuconych dzieci - Jadwiga Wojtczak-Jarosz


Świat porzuconych dzieci to zbiór reportaży o życiu sierot w byłych republikach radzieckich. Autorka jeżdżąc po tych terenach odwiedza domy dziecka, ma kontakt z dziećmi ulicy, nie bez trudu dostaje się do ośrodków zamkniętych - na dziecięcy oddział psychiatryczny, do więzienia i do tak zwanego zbiorczego domu o charakterze rozdzielczym. Czytelników zainteresować może fakt, że książka powstawała przez lata niejako na marginesie dużego programu charytatywnego o nazwie „Save a Life” działającego przy Zarządzie Głównym Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Pierwotnym celem programu było niesienie pomocy medycznej dzieciom o polskich korzeniach z Kresów Wschodnich. Z czasem rozszerzył się on na inne tereny pozostające pod dominacją ZSRR, docierając do Litwy, Mołdawii, Białorusi, do Obwodu Kaliningradzkiego, na Syberię i do Gruzji, gdzie na pogórzu kaukaskim znaleźć można całe osady, którym początek dali polscy zesłańcy.

Dzieci leczone były w Polsce, dokąd znacznie łatwiej było je dowieść niż do Kanady. Ale zbiórki pieniędzy na opłacenie leczenia odbywały się w Kanadzie, gdzie autorka mieszkała. Autorka jest lekarzem; przez większość swego zawodowego życia była pracownikiem naukowo-badawczym i wykładowcą akademickim. Pisaniem reportażu zajęła się, aby zebrać fundusze na leczenie dzieci. Pisała o swoich podróżach, odwiedzanych historycznych miejscach na wschodzie, o dzieciach bez domu i bez rodziny, szukających schronienia w ruinach starych murów, w pustostanach, opuszczonych chatach poza miastem. Swoje fotoreportaże umieszczała w codziennej prasie polonijnej. Chorym dzieciom, przywożonym do Polski poświęcała osobną uwagę. Poprzez te reportaże donatorzy byli informowani na bieżąco o ich stanie. Wiedzieli skąd pochodzą, na co dziecko jest chore, mogli śledzić przebieg leczenia, zaś odwiedzając rodzinę w Polsce, odwiedzić w szpitalu także i chore dziecko.


Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...