czwartek, 15 maja 2014

Duchy Inków - Jolanta Maria Kaleta

Zanim zabrałam się za czytanie książki miałam przywilej pracować nad jej wydaniem.
Przy okazji współpracy z Autorką zagłębiłam się w historię legendarnego skarbu Inków ukrytego gdzieś na zamku w Niedzicy, lub w jego okolicach, np. na Zamku Czorsztyńskim, bądź zatopionego w Dunajcu.
Wyobrażenie o tym jak to mogło wyglądać, czytane artykuły na temat znaleziska pod schodami, czy wzmianki jakoby energia Uminy miała być odczuwalna na terenie zamku wywoływały we mnie coraz większe pragnienie przeczytania książki.
Jednak nie jest to proste. Rygor jaki na siebie nałożyłam nakazał mi poczekać, aż książkę oficjalnie przeczyta i na potrzeby promocji zrecenzuje zaprzyjaźniona blogerka.
Uwielbiam porządek i sam fakt, że ją wyznaczyliśmy do tej zaszczytnej funkcji wstrzymał moje ciągoty, aby uchylić wcześniej rąbka tajemnicy. Pani Wioletta przeczytała, zachwycona zrecenzowała pięknie, a my jak najszybciej ruszyliśmy z drukiem, aby czytelników nie trzymać w napięciu ponad ich granice cierpliwości.
I wyszła! piękna, gruba, pachniała farbą drukarską i dziwiła okładką.
Wreszcie zgodnie z moim postanowieniem wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać...czasem zapominałam coś zjeść, czasem nie słyszałam nawoływań najbliższych,powieść przeniosła mnie kilkadziesiąt lat wcześniej i pozwoliła z lotu kondora obserwować zmagania, odkrycia, miłość i śmierć. Akcja goniła akcję,tajemnice odkrywały się raz za razem i wydawałoby się, że już nie ma wyjścia z trudnych sytuacji, gdy w odsieczy nadciągały moce trudne do zdefiniowania współczesnemu człowiekowi.

Bałam się,że być może poprzez pracę przy tej książce zbyt dużo kart odkryłam wcześniej i że książka mnie nie zadziwi.
Znam styl pisarski Pani Kalety z poprzednich tytułów, z czego "Obcy w antykwariacie" był moim nr 1.
Moje oczekiwania, apetyt na piękną przygodę i zamiłowanie do wplatanych zjawisk nadprzyrodzonych w pełni mnie usatysfakcjonowały.To książka z gatunku tych co "wciągają" i trudno się od niej oderwać. To również niesamowita reklama dla naszego pięknego zamku i wiem,że po przeczytaniu książki wzrośnie liczba zwiedzających ten obiekt.
Warto również zapoznać się z legendą zanim zacznie się czytać, gdyż jest to świetny kierunkowskaz po toku myślowym pisarki.
Recenzji jako takiej nie zamierzam tutaj wplatać, bo jest ona już do znalezienia w necie i w moich starszych postach.
Podzieliłam się tylko wrażeniami z pięknej przygody -od powstania ( rozmów z Autorem) do gotowego produktu w rękach i uszczęśliwionej miny po przeczytaniu.
Wszystkich zachęcam do tej lektury. Jest przystępna dla każdego. Ci co się boją grubych książek, szybko zapomną o jej formacie, ci z wyrobionymi gustami będą kiwać z uznaniem głową, a dla szukających przygody jest drogowskazem, by na letnie wakacje zarezerwować sobie czas na zwiedzenie Zamku w Niedzicy.


Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...