czwartek, 14 sierpnia 2014

Demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego


Wieczór trzeci - środa 13.08


CHMURA
- I znów widzę chmurę na szlachetnym czole. Czyżbym się mylił?
- Też by pana redaktorego szlag trafił, gdyby mu tak chłopaka potraktowali…
- Boże, co się stało? Poturbowali pana kochanego jedynaka?
- Gorzej, panie redaktor! Napluli mu w twarz.
- Co pan powiada? Chuligaństwo się rozprzestrzenia bezkarnie. A gdzie policja, pytam?
- Akurat tu do gliniarzy pretensji nie mam… Figuratywnie, że tak powiem, całe zdarzenie ująłem.
- Mówże pan, drogi panie Janie. Może trzeba interweniować. Zaraz poruszymy opinię publiczną. Napiszę taki artykuł, że ho…ho…
- Akurat. Już to widzę. Jak redaktor napisał, że śmieciarze na osiedlu hałasują o 6 rano…
- Pięknie ich potraktowałem…I proszę - przyjeżdżają o innej porze.
- Tak. O 5 nad ranem.
- To nie moja wina, że ktoś w Urzędzie Miasta dokonał nadinterpetacji treści mojego pisma. Napisałem nowe i oczekuję odpowiedzi. Urzędowej. Ale nie uciekaj pan od tematu. Co się chłopakowi stało?
Pan Jan odburknął coś nieuprzejmie, po czym wciągnął pana redaktora do pobliskiej piwiarni. Usiedli. Zamówili.
- Wiesz pan, że mój Grzesiek od dziecka miał jedne marzenie?
- Pana szanowna małżonka niejednokrotnie nadmieniała, że jest nad wyraz genialny i bardzo lubi się bawić w prezydenta…
- No nie, aż tak głupi nie jest…
- Przepraszam, powtarzam tylko opinię szanownej…
-Nie przepraszaj pan…nie musisz. Mam z chłopakiem lepszego kontakta, to i lepiej wiem, co mu leży na sercu.
- O tak?
- Absolutnie. Zwierzył mi się, że chciałby od rana chodzić w dresie, ogolić się na pałę jak ten…ten…pisacz taki…
- Janikowski. Od kryminałów
- Ten sam. Ale wróćmy do chłopaka.
- Wróćmy.
- Ogolić się na pałę, chodzić w dresie, jeździć w bmw…
- Co pan, panie Janie. Przecież tacy to mafia!
- Nerwny redaktor jakiś. Jak moja Gieniuchna.
- Nnnieee, ale …
- I wiesz pan, że mój Grzesiek maturę w tym roku zdawał?
-Jak te latka lecą. Dopiero co mi szyby wybijał piłką.
- Pan redaktor nie wspomina przeszłości. Było, minęło. Zapłaciłem za każdym razem. I kolejną panią redaktorową w rączkie cmokałem, no nie?
- Absolutnie, absolutnie, szarmancki pan Jan jest…wielce. Ale co z tą maturą? Pogratulować!
- Poczekaj pan. I tu właśnie jest sedno.
- Nie znają jeszcze wyników? Tak się guzdrać! Za co im płacą?
- Pan redaktor łyknie, to się uspokoi. Pochopny jakiś jest dziś.
-Już słucham spokojnie.
-No właśnie. I te uczyciele… w te ich i nazad…powiedzieli, że w tym roku trzech na dziesięciu nie zdało tej cholernej matury…
- To tylko dziesięciu zdawało?
- Niepojętny jest pan redaktor na trzeźwo .Niech łyknie.
- Dobrze, już dobrze. Jestem gotów napisać w jutrzejszym felietonie, że przygotowanie kadry nauczycielskiej nie gwarantuje…
- Coś pan taki w gorącej wannie wykąpany…Poczekaj pan. Nie mam do tych bidaków żalu.
- Nie?! To do kogo?
- Do tych, co Grześka do roboty przyjmowali. Do nich.
- Kogo, znaczy?
- No tych, ogolonych, od dresów i bmw…
- A co oni mają z tym wspólnego?
- Ależ tępy jest dziś pan redaktor. Jak synek poszedł do nich i zwierzył się jak rodzonemu ojcu, że całe życie o tym marzył, by u nich robić, to wie pan, co mu odpowiedzieli?
- Nie.
- Że takich matołów, co nawet dzisiejszej matury nie potrafią zdać, to oni nie potrzebują.
- Naprawdę tak powiedzieli?
- Napluli mu w twarz, panie redaktor. Chamy. Pan zamówi jeszcze jedno.

Aleksander Rodak Janowski - autor "Opowieści niezwykłych"

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...