piątek, 1 sierpnia 2014

Aleksander Janowski "SANDY"

„Sandy” Aleksandra Janowskiego, to obszerna i wielowątkowa powieść obyczajowa, z elementami romansu, sensacji i kryminału. Akcja rozgrywa się w Nowym Jorku, który polskiemu czytelnikowi wyda się swojski, gdyż autor przemyca w tekście wiele polskich akcentów i smaków. A opis biurokracji i działalności służb miejskich, łącznie z policją, przypomina absurdy z czasów PRL-u, wyśmiewane w filmach przez Stanisława Bareję.
W pierwszym tomie poznajemy głównych bohaterów powieści, ich plany i pragnienia. Mieszają się tu miłość, zachłanność, chęć posiadania władzy i czasem…świętego spokoju. Powieść „Sandy” napisana jest lekkim piórem, więc przez jej pierwszą część przebiegamy, jakbyśmy unosili się na skrzydłach spadającego na Nowy Jork huraganu.

Kiedy przerwane zostają zdjęcia do kręconego właśnie filmu przygodowego o zamachu terrorystycznym, młody prawnik-finansista, a zarazem scenarzysta filmu – Freddy Kinley, popada w tarapaty. Nie tylko źle lokuje oszczędności życia, które traci w jednej chwili, ale także jest szantażowany przez nowojorską mafię, która w produkowanym filmie upatruje gigantycznych zysków. Odegrać się na nim próbuje także zawiedzona kochanka Kamilla, która w mgnieniu oka pozbawia go posady załatwionej przez koneksje jej wuja. Wysiłków nie szczędzi także lokalna policja – w planowanym „zamachu” upatruje szansy na awans i zdobycie wyższej pozycji. Dodatkowo wybrzeża Nowego Jorku nawiedza huragan „Sandy” – czy i on jest dziełem przypadku, czy może chodzi o wykupienie intratnych terenów pod inwestycje? Żądni władzy i bogactwa ludzie, nie cofną się przed niczym. Nawet przed morderstwem tych, którzy stoją na drodze do wykonania zamierzonego planu. Powieść „Sandy cz. II”, to trzymająca w napięciu, niepozbawiona humorystycznych scen książka o ludzkiej chciwości i pazerności, której akcja dzieje się w czasach nam współczesnych.

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...