poniedziałek, 15 września 2014

Aleksander Janowski, fragment ebooka "Krzyż południa"

Otwierając masywne drzwi do kajuty zobaczyłem rozrzucone po dywanie kolorowe intymne części damskiej garderoby. Margaret zawsze tak postępuje, ilekroć biegnie pod prysznic. Potem dopiero wychodzi w czepku kąpielowym na głowie, ściśle owinięta ręcznikiem i zaczyna je zbierać z podłogi. A nie można od razu porządnie ułożyć na fotelu, na przykład? Widocznie nie. Z drugiej strony czekam tylko, kiedy jakiś projektant wnętrz wpadnie na pomysł wykorzystania podobnych motywów do ozdabiania ścian lub sufitów. Ja bym na takie widoki nie obraził się. A może wypromować taki awangardowy trend? Chwyci jak nic. Mam w ten sposób pomysł na niedzielny felieton. Lekki w treści i zabawny w formie. Naczelnemu się spodoba. Tylko, czy geje się nie obrażą, że to niby dyskryminacja?
Z przyjemnością uwolniłem się od marynarki i krawata. Krępujące są te więzy cywilizacyjne. Pomyśleć tylko, że kiedyś, jako młodszy redaktor miałem obowiązek nosić je od rana do nocy. Dodam nawet, że to lubiłem. Wydawały mi się niezbędnymi atrybutami świata biznesu i osiągniętego w nim sukcesu. Na szczęście człowiek wyrasta z podobnych przesądów i innych złudzeń.
Szum wody w łazience się nasilił. Jak ją znam, dziewczyna chłosta się na przemian strumieniami wrzącej i lodowatej wody, bo to ”dobrze działa na system nerwowy, a poza tym ujędrnia skórę tu i ówdzie. Musisz spróbować”. Owszem, kiedyś spróbowałem - to nie dla mnie. ”Bo zawsze przesadzasz, a trzeba stopniowo” - odreagowała na moje uwagi.
Pojawiła się w czerwonej framudze drzwi, otulona żółtym, frotowym ręcznikiem, zarumieniona i rozpromieniona. Zdjęła czepek, potrząsnęła głową uwalniając ciemnokasztanowe, lśniące, krótko obcięte włosy. Lubię takie fryzury odsłaniające delikatną kobiecą szyję i małe uszy.
- Gdybyś był systematyczny, dawno byś stosował prysznice przemienne temperaturowo i nie był już taki nerwowy i drażliwy - zaczęła rozwijać na sobie ręcznik, poczynając od góry.
- Nie, nie - uchyliła się, kiedy wyciągnąłem łapska w jej kierunku.” Za kwadrans rozpoczyna się pokaz mody letniej w błękitnym salonie. Elizabeth zarezerwowała dla nas pierwszy rząd. Poczekasz ze swoimi niewczesnymi zachciankami do zakończenia rewii. Zaostrzy ci się apetyt „- przymrużyła oko.
Westchnąłem, zdejmując z wieszaka jasne spodnie. Błękitna koszulka polo będzie do nich pasowała. Czarny krokodyli pasek kubański i czarne brazylijskie skórzane lauferki dopełnią obrazu.
- Dlaczego nie kupisz sobie markowego obuwia od Gucci? - Margaret starannie szczotkowała włosy. ”Stać cię przecież. Wyglądałbyś o wiele bardziej reprezentacyjnie”.
- Nie chcę wyglądać zuniformowany reprezentacyjnie - odparowałem. Jest to jeden z naszych stałych tematów konwersacji. Naprawdę tak uważam, jeśli chodzi o modę męską. Jeżeli importowane z Ameryki Południowej bezimienne obuwie z delikatnej skóry spełnia moje wymagania użytkowe i estetyczne a kosztuje przy tym trzykrotnie taniej od przereklamowanego snobistycznego wyrobu firmowego, to dlaczego mam nie nosić?
- Zapnij mi z tyłu - włożyła wymyślny czarny biustonosz i obróciła się tyłem. ”A ty co będziesz robił?”
- Pogramy ze Stevenem w kasynie - nie umiałem trafić z tym zapięciem, palce mi zesztywniały.
- Niezdara jesteś, jak każdy z was - zręcznie zapięła haftkę, czy jak to się zowie, z tyłu, jedną ręką, wyobraźcie sobie.
- Na prawdziwe pieniądze będziesz grał? - nie umiała ukryć zdziwienia. ”Naprawdę nie masz na co tracić?”
Roześmiałem się szczerze.
- Przecież nie zamierzam grać w ruletkę. To tylko na filmach hazardziści przegrywają fortuny. Od dawna już bawię się tylko w bakarata i Black Jacka. Takie gry dla przedszkolaków. Najwyżej można stracić parę tysięcy, jak ktoś naprawdę się uprze. Nie więcej. Chyba, że postrada rozum.
- Dla mnie go postradałeś, prawda? - spojrzała zalotnie, balansując na jednej nodze z pantoflem w ręku. Czy kobiety naprawdę muszą tak codziennie się upewniać? Poza tym, rozum dla kobiety chyba się traci, nie postrada? Postradywuje? Mniejsza o to.
- Absolutnie, na zawsze i nieodwołalnie - powiedziały moje usta, bez udziału rozumu. W odpowiedzi otrzymałem przekorny uśmiech.
- Którą bluzkę mam ubrać? - podsunęła mi trzy do wyboru.
- Niebieską - odpowiedziałem bez chwili wahania. ”Pasuje ci. Do ciałokształtu.”
- W takim razie biorą tę spódnicę - zdecydowała sama, wyciągając z szafy ściennej nieco przykrótkie skórzane, czarne cudo z szerokim czerwonym paskiem.
- Gucci? - spytałem niepewnie.
- Jesteś absolutny ignorant … autentyczna Prada - dumnie pokazała metkę po wewnętrznej stronie.
- „Diabeł ubiera się u Prady” - zacytowałem tytuł popularnego filmu z sympatyczną aktorką nieco podobną do Margaret, tylko trochę wyższą. Miała też pełniejsze usta. I głos niższy.
- Nie powiesz mi, że czytałeś też książkę? - zmrużyła ironicznie oczy, wyciągając z torebki kredkę do ust.
- Owszem i uważam, że jest gorsza od filmu. Miejscami w ogóle słaba.
- Dobry byłby z ciebie krytyk filmowy. Albo literacki. Może i zarobiłbyś więcej. Jestem prawie gotowa - pociągnęła lśniącą malinową pomadką po górnej wardze.
- A tego nie zapomniałaś włożyć? - wskazałem czarne figi na poręczy fotela.
- Na wieczór nie noszę. Nie wiesz?
Wyszliśmy z kajuty razem. Przy windzie rozdzieliliśmy się. Pocałowała mnie na pożegnanie w policzek, starając się nie zostawić śladu szminki.
- Przecież za godzinę widzimy się - miałem na końcu języka, ale się powstrzymałem. Kobiety są sentymentalne, taka jest ich natura i nie należy z tym walczyć.

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...