wtorek, 21 października 2014

"Statystyka" - demokracja do poduszki wg Aleksandra Janowskiego

-Nie mogę, drogi Panie Janie…naprawdę już nie mogę.
- W pana redaktora wieku? Trochę za wcześnie. Lekarzy bym się poradził…
- Panu to tylko jedno na myśli. Ja nie o tym…
- Ha…Skoro nie, to czym się tu jest martwić?
- Pan spojrzy. Na samej pierwszej stronie.
- No, ciekawe, ciekawe…”Zula podciągnęła pośladki”. Faktycznie, jakby trochę mniej zwisa…
- Ależ panie Janie! O tu…drobniejszym drukiem. Czytaj pan na głos.
- „Tylko 56 procent dorosłych Polaków czyta książki”. I co?
- Jak to co? Znaczy to, że pozostała populacja, czyli prawie połowa, nie czyta żadnej. To jest oficjalna statystyka.
- No, właśnie. Statystyka
- No właśnie. Statystyka, drogi panie Janie.
- Co pan redaktor za mną powtarza jak …magnetofon. Czy zna pan pannę Mariannę z Urzędu Pracy na Pradze?
- Nie miałem przyjemności.
- No właśnie, ja znałem, a przyjemności też nie miałem. Rezerwowała dla narzeczonego w wojsku. Taka nieczuła.
- Ależ panie Janie! Rozmawialiśmy o statystyce.
- Kiedy właśnie o tym chcę powiedzieć, a pan redaktor mi przerywniki wstawia.
- Ja wstawiam?
- A kto?
-No dobrze. I co z tą statystyką?
- Panna Mariancia właśnie po drugiej bezie i po czarnej kawie powiedziała, że pewien statystyk utonął w jeziorze, którego średnia głębokość wynosiła 5 centymetrów.
-Ha…ha…ha…Ależ to przedni dowcip.
- Może i przedni …dla pana redaktora. Mnie nie było do śmiechu.
- Dlaczego?
- Bo powiedziała, że jak na pożegnanie pocałowała narzeczonego dwa razy, a mnie ani razu, to średnia wynosi jeden pocałunek i mam się czuć, powiada, usatysfakcjonowany.. Tyle jest warta pana redaktora statystyka.
-Hm…Powiada pan?
- Jak najbardziej. I trzydzieści złoty na panienkę wydałem, za które miałem z Gieniuchną do kina pójść.
- Statystycznie wychodzi, panie Janie, że wydał pan na kulturę gastronomiczną po dziesięć złotych na osobę, wliczając w to pana szanowną małżonkę.
- Właśnie. Statystyka, panie redaktor.

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...