piątek, 6 marca 2015

Kiedy Pana nie widzę, piszę listy.

Tak sobie dzisiaj pomyślałam, że gdybyśmy naszą dotychczasową korespondencję zamienili na pocztę tradycyjną, to aby wymieniać się nią, musielibyśmy znać się od dzieciństwa i systematycznie sobie odpisywać na listy.
Widzi Pan...pomijając w naszym życiu Internet, który bardzo przyspieszył wszystko, zagięlibyśmy czas i przenieśli nas na inną płaszczyznę, tę którą mamy głęboko zakorzenioną w sercach, to okazałoby się, że znam Pana od zawsze...mój Boże, pewnie znamy się jeszcze z poprzedniego wcielenia, a nie mogąc się nagadać, dostaliśmy kolejną szansę :)

Szanowny Panie, kobieta jest organizmem, nie dość, że żywym, to jeszcze żywotnym bardzo. A jak już się tak bardzo rozkocha w tej swojej żywotności, to jej jednego przydziału na życie nie starcza. Wtedy musi użyć wszelkich swoich środków przekonujących, aby pozwolono jej wrócić na Ziemię i dokończyć to, co zaczęła....a że owa kobieta zaczęła cieszyć się życiem, kobiecością, przyrodą i nawet!!! mężczyźni jej w tym nie wadzą, to tak zaczęte COŚ, trudno dokończyć i sobie zwyczajnie odejść, zostawiając po sobie listy.

Musi Pan zrozumieć mój drogi Panie Aleksandrze, że umysł kobiety jest nieco inny, zawiera dodatkową szufladkę, tzw. ciekawości. U mnie ta szufladka posiada kłódeczkę, a nie posiada kluczyka...i ja teraz mam dylemat ogromny, bo nie potrafię obojętnie przechodzić obok tej szufladki....aaaa...a napis na niej..."Ci, którzy są warci..." i dalej zamazane. Warci czego, zapamiętania, odszukania, odrzucenia, pokochania, grzechu?
I dlatego ja, Panie mój, miły sercu, chodzę, szukam, myślę... całą moją intuicją, całą duszą i całym żywotem staram się znaleźć odpowiedź, czego mi w życiu brakuje, kogo powinnam odnaleźć, kogo przeprosić i komu wybaczyć... bo ktoś z nich ma kluczyk do mojej szufladki i wtedy dowiem się czyje imiona są w szufladce i czyje imiona w tej wędrówce trafiły do niej. A przede wszystkim, czego oni wszyscy są warci...


Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...