piątek, 17 kwietnia 2015

"Wzgórze Młynarza" - Krzysztof Piotr Łabenda

Miałam przyjemność nabyć i przeczytać tę książkę jako jedna z pierwszych, jeśli nie pierwsza osoba- zaraz po jej wydrukowaniu. Zapowiedź, o czym ma być, nastroiła mnie dość mocno, nakierowując na pewien rodzaj powieści,których mało jest na rynku literackim, a mianowicie pięknej miłości ludzi mocno dojrzałych,czyli w wieku około-emerytalnym:) Książka jest napisana bardzo dobrze, jednak zachęcam, aby nie szukać w niej "Spóźnionych kochanków" bo to może źle wpłynąć na odbiór całości. Ja popełniłam ten błąd i fabuła, która okazała się bardzo współczesna, niestety dość szablonowa, nieco mnie rozczarowała. Nie dlatego, że jest zła...dlatego, że ja źle podeszłam do czytania.
Kilkudniowa przerwa, nowe podejście i teraz mogę śmiało i z pełną odpowiedzialnością polecić "Wzgórze Młynarza" wszystkim, a w szczególności kobietom. Miłość, która nie umarła przez lata,zdarza się i autor pięknie ją przedstawił. W powieść wplótł wiele cennych opisów Paryża i innych ciekawostek, które są dodatkowym rarytasem dla czytelnika. Poruszył też temat, który niestety jest smutny, ale istnieje i staje się plagą...Pan Łabenda w swojej powieści pokazał, że młodzi ludzie nie szanują cudzych związków, dla nich niszczenie czyjejś miłości to pestka, to kolejne wyzwanie którego trzeba się podjąć... przecież starość nie ma prawa wygrać z młodością, czyż nie tak? Dla pieniędzy i pozycji społecznej poświęca się wiele.

Jako bonusik dodam, że na okładce widnieje śliczna postać mojej koleżanki :)

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...