środa, 8 kwietnia 2015

Z przyjemnością się pochwalę :) Aneta Skarżyński napisała do nas list.

Podziękowanie

Salvador Dali kiedyś powiedział, iż „piękno jest sumą świadomości naszych zboczeń”. A zatem jako zdeklarowany zboczeniec pragnę wyrazić swój zachwyt nad wyjątkowo pięknie wydaną drugą powieścią – Wyspy Paprykarzowe. Jestem tym szczerze poruszona. I chyba z nadmiaru emocji odczuwam opary paprykarza szczecińskiego, a nawet centrali rybnej, które wraz z socjalistycznym duchem minionej epoki unoszą się w koło, przywołując zabawne wspomnienia. Właśnie nimi mogę się podzielić z czytelnikami za sprawą przychylności Wydawnictwa.
Ogromna radość i wdzięczność rezonują w mym sercu. Poddam się im, dziękując najpierw p. redaktor Renacie Grześkowiak za okazane serce i pełne zaangażowanie. P. Ryszardowi Krupińskiemu za niesłabnące zaufanie, z jakim podchodzi do mojej kolejnej książki. P. Grzegorzowi Malinowskiemu za skuteczną strategię marketingową, bez której nikt by się nie dowiedział o istnieniu nawet najlepszej pozycji księgarskiej, że nie wspomnę o mojej. Ciepłe słowa należą się również p. Pawłowi Markowskiemu za sumienną korektę, p. Robertowi Rumakowi za dopieszczenie okładki i wreszcie p. Jackowi Antoniewskiemu za skład. Wyrazy uznania kieruję także do p. Justyny Dopytalskiej i p. Agnieszki Marzol za ich cierpliwość i skrupulatność w działaniu.
Dodam jeszcze w podsumowaniu, że od 2014 roku i pracy nad poprzednim tytułem, w kontaktach z Wydawnictwem doświadczam tylko tego, co najlepsze. Począwszy od korekty, poprzez natychmiastowy odzew na zgłaszane sugestie, prędkość działania, skończywszy na sprawach managerskich. Osobista satysfakcja, jak i obecna książka są żywym dowodem, potwierdzającym moje słowa. Jednak prócz firmowego profesjonalizmu, bardzo cenię sobie zwykłą ludzką życzliwość i serdeczność, której cała załoga nie szczędzi autorowi, zwłaszcza znajdującemu się na początku kariery literackiej.
Sto lat temu Stanisław Ignacy Witkiewicz uznał, że „są pewne pervers-natury, które literaturę biorą jako muzykę, malarstwo tłumaczą na język literacki, a od muzyki doznają halucynacji wzrokowych”. Cóż, istnieje wysokie
prawdopodobieństwo, że ten stan w niedalekiej przyszłości dotknie również i mnie… Jednakże, jako śpiewaczka operowa z powikłaniami malarskimi i literackimi skutkami ubocznymi, czyli nieuleczalny ze sztuki przypadek – mam poczucie pełnego bezpieczeństwa, bo znajduję wśród fachowców. I nie biegły w swej sztuce psychoanalityk mi wówczas pomoże, a biegły w swej sztuce Psychoskok! Tym większą teraz zyskuję pewność powodzenia realizacji także następnych pomysłów prozatorskich. I już na samą myśl się cieszę, bo nic tak nie buduje poczucia spełnienia, jak bycie we właściwym miejscu, we właściwym czasie i z właściwymi ludźmi.

Aneta Skarżyński

Brak komentarzy:

...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...