czwartek, 31 sierpnia 2017

Wierzysz w to co widzą twoje oczy? Na pewno siedzisz we własnym fotelu? 'Miłość do trzech zuckerbrinów" może zburzyć twoją pewność.

Czy proroctwo o końcu naszego świata powinno nas zatrwożyć? Swoistym końcu ma się rozumieć – takim na miarę ludzkości, bo przecież nie Boga… Chociaż – jeśli wziąć pod uwagę ingerencję cywilizacji obcej w nasz rozwój (?), to czy rządzący światem, i nie mówimy tu o marionetkach postawionych na urzędach, nie planują Boga zastąpić i za pomocą odpowiednich przycisków ten nasz cały system wywindować w kosmos?
Już teraz możliwe jest zanurzanie się w świat cyfrowy. Można uprawiać seks, prowadzić wojny, w ciele własnego awatara zaglądać do obcych lokalizacji komputerowych. A wszystko bez wychodzenia z domu, bez schodzenia z własnego wygodnego fotela. Ba! Czując się całkowicie bezpiecznym, bo przecież „nikt mnie nie kontroluje, nie widzi!” Czy aby na pewno?
Świat widziany oczami Wiktora Pielewina dla zwyczajnego zjadacza chleba jest światem nierealnym, budzącym sprzeciw, zanim się w niego wgłębi… bo i po co nam wiedza, że jesteśmy kontrolowani, że ktoś wysoko nad nami postawiony porusza sznurkami naszych rąk, nóg, a co najważniejsze UMYSŁÓW.
Aby poznać sposób myślenia autora, trzeba dużego samozaparcia, bo książka jego nie jest książką „do poduszki” to nerwy, czasem pozrywane na strzępy, a za chwilę objawienie typu „ależ tak, przecież to logiczne!”, by po chwili trzasnąć książką o blat, wziąć głęboki oddech i otworzyć na ostatnio czytanej stronie – kontynuować swoiste sado macho własnego rozumienia świata.
Tłumacz, Aleksander Janowski jest przykładem, że nie trzeba być Rosjaninem, by zrozumieć, a nawet rozmiłować się w skomplikowanym systemie twórczym Pielewina w „Miłości do trzech zuckerbrinów”


...............................

ciiiii....
tylko policzek szelest czyni
muskając jedwab poszewki..
ciii....

Stołpce

Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać się z panem Aleksandrem Janowskim.Nasze rozmowy oczywiście dotyczyły literatury w szerokim znaczeniu,ale poruszyliśmy również temat wydanych przez pana Aleksandra książek. Znałam wszystkie tytuły, czytałam recenzje,ale osobiście nie przeczytałam żadnej książki.Nie z przekory,czy niechęci do czytania,tylko ja nie lubię czytać kryminałów, przemoc jest dla mnie nie do przyjęcia i nie zamierzam kołatać sobie nią głowy w celach rekreacyjnych.Nie zraziło to pana Aleksandra,a wręcz przeciwnie...przesłał mi do przeczytania piękną historię, nigdzie jeszcze nie publikowaną i nie wydaną w żadnym wydawnictwie.

"Stołpce" to historia chłopaka, któremu przyszło urodzić się pod koniec wojny na Białorusi w polskiej rodzinie. Piękna historia rozwoju intelektualnego, samozaparcia,radości z życia,a jednocześnie świetny dokument o tamtych czasach. Polska Ludowa z jej kolorami i odcieniami,obraz niewyszukany,a jakże pociągający,bo pozwalający nam zobaczyć Polskę oczami młodego intelektualisty,ambitnego,rozumnego i całkiem zdrowo myślącego. Styl i kultura pisarska pana Aleksandra zachęciła mnie do zakupu jego książek i zamierzam je sobie wszystkie przeczytać. W sprzedaży są już dwie części: "Tłumacz - reportaż z życia" I i " Reportaż z życia" II.
Miła nowina...Biografia Pana Aleksandra doczeka się niebawem kontynuacji w części trzeciej :)))
Tak to jest, z każdego podwórka inny snop światła bije,a wszystkie rozjaśniają naszą historię:)

OPADANIE

Spadam w dół... Powoli... świadomie regulując prędkość.
Mam czas rozejrzeć się dookoła.
Mijam drwiny i kpinę pseudo przyjaciół.
Uśmiechają się nieszczerze, wystawiając zębiska
gotowe pokąsać.
Zahaczam o tak zwaną troskę....
Nie żebym miała coś przeciwko zatroskaniu (matka troszczy się o dziecko) , ale jest mi to zbyteczne.
Spadam...
I co.... w trosce o moje pośladki ktoś rozłoży siatkę na dole?
Lecę sobie i myślę o tym co na górze...
O ambicjach , planach , marzeniach...
Wiele tego było. Zrywy następowały w dość systematycznych odstępach.Serce wyrywało się z piersi gotowe do wyższych celów....... umysł spał... i spał.... i spał...
Fajnie tak sobie lecieć w ciemną pustkę.
Nic nie boli , nikt nie przeszkadza.
Tylko delikatny szum w uszach nuci zapomnianą melodię.
Jakieś tchnienie budzi nostalgię za młodością,
może nawet za marzeniami. Ale przemija.
Widocznie przecięły się nasze drogi gdzieś w czasoprzestrzeni...
Znowu jestem spokojna..
Spadam sobie delikatnie, zwiększając prędkość.
Szum w uszach miesza się z szumem fal , z trzepotaniem
ptasich skrzydeł w parku, z " Franią" która w monotonii
swych obrotów posiadała moc wyciszenia i uśpienia małej dziewczynki, wtulonej w kupkę prania, w zaparowanej łazience.
To szum wspomnień o przeszłości.
Dobra ona była, ale przeminęła...
Zamykam oczy....
Przemijam...